powrót

4. Wycieczka czwarta - Przez Śnieżne Kotły na Szrenicę

Górna stacja wyciągu krzesełkowego na Szrenicę (0,0 km) - Mokra Przełęcz (1,0 km) - schronisko Pod Łabskim Szczytem (2,8 km) - Mały Kocioł - (5,2 km) - Śnieżne Stawki (5,7 km) - Rozdroże pod Wielkim Szyszakiem (6,6 km) - Przełęcz pod Śmielcem (7,3 km) Śnieżne Kotły, stacja przekaźnikowa TV (8,5 km) - Twarożnik (11,6 km) - Szrenica (12,5 km)

Wybierzemy się na wędrówkę w Karkonosze. Trasa będzie przebiegać przez malownicze i najatrakcyjniejsze zakątki tych gór. Wędrując ścieżką nad reglami odwiedzimy schronisko Pod Łabskim Szczytem i kotły Śnieżnych Kotłów. Droga powrotna przebiegać będzie grzbietem gór, zakończy się w schronisku na Szrenicy.

Dolna stacja wyciągu krzesełkowego na Szrenicę znajduje się w Szklarskiej Porębie Górnej. Ta część Szklarskiej Poręby nazywa się Marysinem. Nazwa wiąże się z protestantką Marią Pluch, która prawdopodobnie po 1578 r. uszła na Śląsk przed prześladowaniami religijnymi. Dom jej miał stać w pobliżu grupy skałek, które są widoczne po lewej stronie od stacji wyciągu, tuż przy drodze. W późniejszym okresie, po 1620 r., osiedlili się tu następni uchodźcy z Czech. Takie były początki osady u zbiegu Kamiennej i Kamieńczyka. Ludność zajmowała się wyrębem lasów, wypalaniem węgla drzewnego i pasterstwem. Dopiero na przełomie XIX i XX w. W Marysinie zaczęły powstawać pierwsze pensjonaty. Dzisiaj trudno byłoby tu znaleźć ślady dawnej osady kurzaków i drwali. W sezonie zimowym Marysin staje się centrum sportów zimowych, latem natomiast właśnie stąd prowadzi najkrótsza i najwygodniejsza trasa na grzbiet Karkonoszy.

"Stary" krzesełkowy wyciąg wybudowano w 1962 r. według projektu inż. Z. Schneigerta. Posiadał on dwa odcinki ze stacją pośrednią, a długość wynosiła 2940 m, przy różnicy wzniesień 640 m. "Nowa" kolejka, działająca obecnie po modernizacji umożliwia większej liczbie turystów i narciarzy pokonać stok Szrenicy.

Na północnym stoku Szrenicy znajdują się trasy zjazdowe. Najdłuższą nartostradą jest Lollobrigida o długości 4444 m i różnicy wysokości 635 m. Jest to trasa dość trudna, która zaczyna się przy górnej stacji wyciągu krzesełkowego, a kończy się przy dolnej stacji. W dolnym odcinku zbiega się z nią nartostrada Puchatek, która zaczyna się od stacji pośredniej na wysokości 875 m n.p.m. Nartostrada ta jest łagodna, długość jej wynosi 1468 m, przy różnicy wysokości 171 m. Jest ona sztucznie naśnieżana, co umożliwia korzystanie z niej od późnej jesieni do wczesnej wiosny. Stok Szrenicy przecinają jeszcze dwie nartostrady: Śnieżynka i Trasa Zjazdowa.

Jadąc wygodnie na Szrenicę, dobrze jest przyjrzeć się górom, w których jeteśmy. Nazwa Karkonoszy ginie w mrokach przeszłości. Prof. S. Rospond wywodzi nazwę tych gór od prastarego pnia językowego "kar" lub "gar", co oznacza kamień, górę. Caspar Schenckfeld w 1600 r., obok Karkonosza, wymienia nazwę Riesen-Berg, czyli Górę Olbrzyma-Obra. Tym olbrzymem miał być Karkonosz, Ribensal, Rzepiór lub Liczyrzepa. Pod tyloma nazwami możemy spotkać w literaturze ducha Karkonoszy, który do dnia dzisiejszego lubi płatać figle turystom na szlaku. Pojawiały się również inne nazwy: Riesengeburg, Riesengebirge, Montes Gigantum. Dzisiaj po naszej i czeskiej stronie przyjęła się pierwotna słowiańska nazwa gór, Karkonosze.

Karkonosze są najwyższym i największym masywem górskim w Sudetach. Rozciągłość równoleżnikowa tych gór osiąga ok. 36 km, a południkowa ok. 20 km. Zachodnią granicę stanowi Przełęcz Szklarska (886m.) i doliny rzek: Kamiennej, Mielnicy, Mumlawy i Izery. Wschodnią granicę stanowi Przełęcz Lubawska (516 m). Granica polsko-czeska dzieli Karkonosze na część polską (185 km2) i czeską (465 km2). Granica między Polską a Czechami przebiega wododziałem dorzecza Odry i Łaby. Najwyższym szczytem Karkonoszy jest Śnieżka (1602 m) leżąca w paśmie Czarnego Grzbietu, który jest wschodnim przedłużeniem Grzbietu Śląskiego. Grzbiet Śląski stanowi główny grzbiet Karkonoszy i rozciąga się na długości ok. 20 km. Jest on słabo rozczłonkowany, a średnia wysokość wynosi ok. 1400 m. Jego część zachodnia obejmuje obszar od Przełęczy Szklarskiej przez Szrenicę, Łabski Szczyt, Wielki Szyszak po Przełęcz Karkonoską. Wschodnia część jest niższa od zachodniej i rozciąga się od Przełęczy Karkonoskiej do przełęczy pod Śnieżką.

Budowa geologiczna Karkonoszy związana jest z waryscyjskimi ruchami górotwórczymi, które miały miejsce pod koniec ery paleozoicznej. Około 300 min lat temu, tu gdzie dzisiaj znajdują się Karkonosze i Góry Izerskie miał miejsce wypływ magmy granitowej. Magma jednak nie przebiła skorupy ziemskiej. Około 10 km pod powierzchnią ziemi, pomiędzy starsze skały wdarła się magma, tworząc intruzję. Przez ok. 25 min lat powoli stygła. Geolodzy zlokalizowali miejsce wypłynięcia magmy. Znajdowało się ono w okolicy dzisiejszej wsi Strużnicy. To właśnie tam z głębokiego pęknięcia skorupy ziemskiej wypłynęła magma, z której powstał granit karkonoski.

Wdzierająca się magma wypiętrzyła warstwy skalne Prakarkonoszy. Na kontakcie intruzji z okrywającymi je skałami powstały bardziej odporne na wietrzenie skały przeobrażone. Budują one dzisiejszy Wysoki Grzbiet Gór Izerskich i Śnieżkę.

Granit, będąc lżejszym od otaczających go skał wykazywał tendencję do powolnego podnoszenia się. Skały przykrywające strop intruzji granitowej ulegały niszczeniu. Procesy te były bardzo intensywne pod koniec ery paleozoicznej, w karbonie i permie. I właśnie w permie doszło do odsłonięcia skał granitowych intruzji.

W okresie ery mezozoicznej góry były niszczone. Przyczyniło się do tego wietrzenie skał i erozja rzeczna. Góry przestawały przypominać góry. Zamiast nich w krajobrazie dominowały rozległe płaskie równiny. Najlepiej zachowanym fragmentem tych spłaszczeń jest Równia pod Śnieżką. Jednak już wtedy nad tymi mezozoicznymi równinami dominował masyw Śnieżki. Przyczyniły się do tego bardzo odporne na wietrzenie hornfelsy, będące skałami dawnej osłony intruzji granitowej.

W trzeciorzędzie zatrzęsła się Ziemia. Gdy na południu Europy wypiętrzały się Alpy, w Karkonoszach doszło do powstania licznych pęknięć granitowego bloku. Dawne powierzchnie równin przemieściły się wzdłuż linii uskoków. Grzbiet Karkonoszy został wypiętrzony. Towarzyszyły temu zjawiska wulkaniczne, których ślady możemy znaleźć w Małym Kotle Śnieżnych Kotłów.

Pierwszy odcinek wyciągu krzesełkowego na Szrenicę pokonuje w miarę łagodny stok. Dwuosobowe krzesełka przemykają wśród koron świerków regla dolnego. Dopiero drugi odcinek jest bardziej stromy. Im wyżej, tym świerki stają się rzadsze. Wśród wyschniętych kikutów "martwego" lasu, który jest świadectwem klęski ekologicznej, jaka dotknęła Karkonosze, pojawiają się całe połacie stoku porośniętego już młodym lasem. Niebawem las się skończy. Po lewej stronie możemy podziwiać panoramę gór z Łabskim Szczytem, za którym dominuje Wielki Szyszak ze Śnieżnymi Kotłami i budynkiem stacji przekaźnikowej TV. Z tego miejsca widać również trasę naszej wędrówki, która trawersuje stok Śląskiego Grzbietu. Poniżej Łabskiego Szczytu widoczny jest mały domek z charakterystycznym zielonym dachem. To schronisko Pod Łabskim Szczytem. Schroniska na Szrenicy nie widać, gdyż przysłania je załamanie stoku, które pokonujemy. Po prawej stronie zza drzew wyłania się grupa skałek. Są to Końskie Łby. Nazwę swoją zawdzięczają kształtowi przypominającemu łeb konia. Wysokość tych skałek dochodzi do 15 m. Bardzo łatwo do nich dojść od górnej stacji wyciągu. Prowadzi tam czarny szlak, na który trzeba zejść z zielonego szlaku prowadzącego od stacji wyciągu do schroniska na Hali Szrenickiej. Z Końskich Łbów rozpościera się panorama na Szklarską Porębę i Góry Izerskie.

Górna stacja wyciągu znajduje się poniżej szczytu Szrenicy. Dawniej można było dojechać prawie pod samo schronisko. Dzisiaj na szczyt prowadzi bardzo wydeptana ścieżka, której w żaden sposób nie trzeba wyznaczać. Skręcając w prawo od górnej stacji wyciągu możemy dojść zielonym szlakiem do wspomnianego schroniska na Hali Szrenickiej. Nasza trasa będzie prowadzić zielonym szlakiem, ale w przeciwnym kierunku. Ścieżka początkowo szeroka staje się coraz węższa. Na tym odcinku do Mokrej Przełęczy zielony szlak trawersuje zbocze Szrenickiego Kotła. Jest to słabo wykształcona nisza niwalna. Powstała za sprawą gromadzącego się tu śniegu. Woda z topniejących płatów śniegu usuwa spod nich zwietrzały materiał. Ta sama woda zasila liczne małe potoki, które łącząc się dają początek Szrenickiemu Potokowi. Zielony szlak na tym odcinku jest zimą często zamknięty. Istnieje tu możliwość zejścia lawiny. Zagrożenie lawinami istnieje w wielu miejscach w Karkonoszach. Pomimo ostrzeżeń giną w nich ludzie. Największa tragedia miała miejsce w Białym Jarze. 20 marca 1968 r. w lawinie śnieżnej zginęło 19 osób. Lawina miała ok. 1 km długości i 30 - 50 m szerokości. Czoło lawiny spiętrzyło się na wysokość ponad 10 m. Sześciu osobom udało się przeżyć. Inna lawina, która miała miejsce w Kotle Małego Stawu, przełamała na zamarzniętym jeziorze lód o grubości 2 m. Wydarzyło się to 21 stycznia 1737 r. Natomiast w Kotle Łomniczki 31 marca 1902 r. zeszła lawina gruntowa. Jak niebezpieczne dla turystów są to zjawiska niech świadczy drobny szczegół z tamtego wydarzenia. Lawina ta zniosła budynek schroniska usytuowanego na dnie kotła. Ruiny budynku zostały przesunięte na odległość 700 m w dół, aż do granicy lasu.

Kupując mapę turystyczną, powinniśmy zwrócić uwagę, czy mapa zawiera oznaczone miejsca, którymi schodzą lawiny!

Minąwszy gołoborze ścieżka staje się bardziej wygodna i szersza. Wkrótce dochodzimy do czerwonego szlaku, który na tym odcinku biegnie pasem granicznym. Po drugiej stronie drogi to już Czechy. Dotarliśmy na Mokrą Przełęcz, która jest obniżeniem między Trzema Świnkami a Twarożnikiem. Leży na wysokości 1290 m. Na Mokrej Przełęczy zielony szlak łączy się z czerwonym. Po przejściu ok. 300 m zielony szlak odbija w lewo, a czerwony biegnie prosto w kierunku Śnieżnych Kotłów i Przełęczy Karkonoskiej.

Dotychczas nie odczuliśmy tego, ale niebawem się przekonamy, dlaczego ten odcinek naszej trasy nazywają Mokrą Ścieżką lub Mokrą Drogą. Opuszczając przełęcz wchodzimy między płaty kosodrzewiny. Kryją one Szrenickie Mokradła leżące na wysokości 1300 -1380 m, pomiędzy Szrenica a Łabskim Szczytem. Aby je przejść, pokonać trzeba parę pomostów i małych kładek. Uatrakcyjnia to jednak wędrówkę Mokrą Ścieżką. Zimą jest ona zasypana śniegiem i jedynie tyczki wyznaczają kierunek wędrówki do schroniska Pod Łabskim Szczytem. Wędrując natomiast latem można przyglądać się bardzo ciekawej roślinności porastającej mokradła. Znawcy górskiej roślinności rozpoznają zapewne ciemiężycę zieloną, lepiężnik biały, tojad mocny czy modrzyk górski. Mniej wprawnym okiem nie sposób nie zauważyć, że znajdujemy się w piętrze kosodrzewiny. Wędrując właśnie tedy łatwo zrozumieć, dlaczego ścieżka ta ma jeszcze inną nazwę, Ścieżki nad Reglami. Widać stąd doskonale, jak pojedyncze świerki regla górnego wdzierają się pomiędzy płaty kosodrzewiny.Są to świerki sztandarowe. Swoją nazwę zawdzięczają kształtowi zbliżonemu do sztandaru łopoczącego na wietrze. Do tego, że z jednej strony pozbawione są gałęzi, przyczynia się silny wiatr, śnieg oraz szadź.

Już widać schronisko i wyciąg orczykowy na stoku powyżej niego. Niebawem zielony szlak łączy się z żółtym. Ścieżka schodzi na dół do schroniska. Zanim wejdziemy do schroniska "Pod Łabskim Szczytem" dobrze byłoby poznać jeden z najstarszych opisów pobytu właśnie w tym schronisku. Relację Adolfa Traugutta, który odwiedził to miejsce w 1800 r. zamieścił Marek Wikorejczyk w swojej książce "Wędrówki ze Szklarskiej Poręby".

"... Z początku sierpnia przyszliśmy do Starej Śląskiej Budy. Choć było jeszcze wczesne popołudnie, postanowiliśmy zostać na noc. Jednakże wkrótce okazało się, że buda w ówczesnym stanie nie była wygodnym schronieniem. Mały domek wypełniony był setką kobiet i mężczyzn, którzy przyszli tu z okolicznych wsi na zbiór siana. Twardzi tubylcy wykazywali małe zrozumienie dla potrzeby wypoczynku obcych gości i dopiero po długich pertraktacjach oddali nam do dyspozycji duży pokój gościnny, a sami rozlokowali się na poddaszu. Kiedy wreszcie udało nam się rozlokować, jakieś dzieci z budy biegały, zakłócając spokój. Na podłodze leżało pełno siana, z którego wydobywał się nieprzyjemny zapach. W takich okolicznościach trudno było oczekiwać nocnego odpoczynku. Pokój był ogrzewany potężnym kaflowym piecem, z którego roznosił się po izbie ogromny żar. Mokre siano, które wypełniało pomieszczenie, przyprawiało o ból głowy, a masy skaczących i pełzających insektów w słomie zamieniały wypoczynek w męczarnię. Nic też dziwnego, że z niecierpliwością oczekiwaliśmy poranka, który by przyniósł wszystkim ulgę. Rano mimo nie najlepszej pogody, opuściliśmy budę bez żalu".

I tak dotarliśmy i my do dawnej Starej Śląskiej Budy, a dzisiejszego schroniska "Pod Łabskim Szczytem". Schronisko znajduje się na rozległej górskiej łące, na północnym stoku Łabskiego Szczytu. Przez halę przebiega jedna z najstarszych dróg, którą wędrowano na czeską stronę. Jest nią Czeska Ścieżka. Przypuszcza się, że istniała już w XIII w. i wiodła od kasztelani we Wleniu, przez dolinę Kamiennej w rejonie Kurzackiej Wody, na czeską stronę do źródeł Łaby i dalej. Historia związana z Czeską Ścieżką nierozerwalnie łączy się ze schroniskiem. W 1632 r., tu gdzie dzisiaj znajduje się schronisko, wybudowano strażnicę graniczną. Przyczyną jej powstania była zaraza. W ten sposób chciano utworzyć kordon sanitarny między Śląskiem a Czechami. W późniejszym okresie strażnica pełniła rolę budy myśliwskiej w lasach nr. Von Schaffgotscha. Jeszcze później, bo w XVI-XVIII w., gdy rozwinęło się tu pasterstwo, budę tę nazwano Śląską. Po 1787 r., gdy na Hali Szrenickiej wzniesiono również budę pasterską, Nową Śląską Budę, to tę pod Łabskim Szczytem przemianowano na Starą Śląską Budę. I tak dawna strażnica zaczęła pełnić funkcje schroniska. Na początku XX w. budynek przebudowano. Po pożarze w 1914 r. schronisko zostało odbudowane, a w latach 1939-45 powstał jeszcze jeden, mniejszy budynek. Po II wojnie światowej rozpoczęła się nowa historia schroniska, podobnie jak wielu innych obiektów w Karkonoszach. Wówczas schronisko nazywało się "Piast". Nazwa ta nie przyjęła się i schronisko jest znane jako "Schronisko Pod Łabskim Szczytem".

Atrakcją tego schroniska jest cisza i spokój oraz dwie duże sale, gdzie można spokojnie zjeść i wypić gorącą herbatę. Jest tu o wiele przytulniej niż w schronisku na Hali Szrenickiej. Wyciąg orczykowy przyciąga mniej narciarzy zimą, a wiosną i latem chcąc tu dotrzeć trzeba się trochę zmęczyć na podejściu do niego.

Jeszcze nie tak dawno, na początku XX w., atrakcją schroniska były zjazdy na rogatych saniach torem saneczkowym o długości 6 km, przy różnicy wysokości 500 m. Można było nim zjechać do samego Marysina. Dzisiaj tym torem biegnie żółty szlak. Poza tym schronisko znajduje się na skrzyżowaniu szlaków. Wspomnianym żółtym schodząc na dół dotrzemy do Marysina (Szklarska Poręba Górna). Wędrując w przeciwnym kierunku, pod górę żółtym szlakiem, można dotrzeć do stacji przekaźnikowej TV nad Śnieżnymi Kotłami. Niebieskim szlakiem dotarlibyśmy do Wodospadu Szklarki. Czarny szlakiem do Jagniątkowa przez Trzy Jawory. Czerwonym przez Moreny, Rozdroże pod Wielkim Szyszakiem na przełęcz pod Śmielcem. Natomiast nasza trasa przebiegać będzie w dalszym ciągu zielonym szlakiem, Ścieżką nad Reglami.

Opuszczając schronisko kierujemy się do rozwidlenia szlaków, z którego zeszliśmy. W miejscu tym żółty szlak kieruje się wyżej w kierunku Łabskiego Szczytu. Zielony szlak łagodnie się wznosi i biegnie wzdłuż granicy regla górnego. Ścieżka staje się wąska i w dalszym ciągu podmokła. Przecinają ją liczne potoki zasilające Bystry Potok, który jest dopływem Szrenickiego Potoku. We wschodniej części hali znajduje się nisza niwalna zwana Łabskim Kotłem. Jest to obszar źródliskowy Bystrego Potoku. Droga staje się coraz trudniejsza. Świerki ustępują miejsca kosodrzewinie, która miejscami przysłania gołoborze. Wędrując tędy można podziwiać panoramę Szklarskiej Poręby i Gór Izerskich. Chcąc to jednak zrobić, warto zatrzymać się na krótki postój. Droga w dalszym ciągu trawersuje stok Łabskiego Szczytu. Wkrótce jednak wejdziemy do Małego Kotła Śnieżnych Kotłów. Skręcając w prawo, zza krawędzi stoku wędrującym wyłaniają się skalne ściany kotła. Wąska ścieżka prowadzi teraz w sam jego środek. Dno kotła leży na wysokości 1175 m, natomiast krawędź osiąga wysokość ok. 1420 m. Liczne żleby i kominy rozcinają ściany kotła. U ich podnóży tworzą się stożki piargowe. W połowie wysokości zachodniej ściany znajduje się wychodnia żyły bazaltowej. Podobna występuje w Łabskim Kotle. Bazalty te świadczą o zjawiskach wulkanicznych, które miały tu miejsce i są najwyżej występującą w Karkonoszach wychodnią tych skał. Na bazaltach zachowały się cenne zespoły roślin. Wśród nich: skalnica śnieżna, która ma tu jedyne w Środkowej Europie stanowisko, skalnica bazaltowa, skalnica mchowata, skalnica naprzeciwlistna, różaniec górski, gęsiówka alpejska, sasanka alpejska, pierwiosnek maleńki i niezapominajka alpejska. Poza tym występuje tu dzwonek wąskolistny, jastrzębiec alpejski, rozchodnik alpejski, zimoziół północny, wierzba zielna i wiele innych. Późną wiosną i latem, miejsce to mieni się wieloma barwami i cieszy oko wędrujących. UWAGA! Cieszy tylko oko, gdyż znajdujemy się na terenie ścisłego rezerwatu Karkonoskiego Parku Narodowego.

Przeskakujemy na drugą stronę małego potoku i rozpoczynamy dalszą wędrówkę. Przed nami trudny odcinek. Ścieżka jest wąska, kamienista i lekko się wznosi. Pokonuje Grzędę, będącą ostrogą skalną oddzielającą Mały Kocioł od Wielkiego. Kiedyś Grzędą biegł szlak, którym można było się wdrapać na krawędź kotłów. Po utworzeniu Parku szlak zamknięto. Nasza ścieżka natomiast miejscami przedziera się przez kosodrzewinę, która przysłania nierówności ścieżki i sterczące głazy. Wszystko to tylko uatrakcyjnia wędrówkę.

Minąwszy Grzędę wkraczamy do Wielkiego Kotła i zatrzymujemy się nad Śnieżnymi Stawkami. Dno kotła leży na wysokości 1240 m, zaś krawędzie na ok. 1480 m. Ściany dochodzące do 150 m porozcinane są żlebami, między którymi z dna kotła wyrastają liczne skalne baszty i filary. Sceneria Wielkiego Kotła w niczym nie przypomina, że jesteśmy w Karkonoszach. I chociaż to nie Alpy, to rzeźba ta jest namiastką krajobrazu alpejskiego. Pod koniec trzeciorzędu nastąpiło ochłodzenie klimatu. Nastał plejstocen. Potężny lądolód skandynawski przykrył znaczną część Europy. Dotarł daleko na południe i oparł się o Sudety. Góry te stanowiły dla niego barierę nie do przebycia. Jednak wdarł się w nie. Trzy potężne jęzory dotarły do Kotliny Jeleniogórskiej, Kamiennogórskiej i Kłodzkiej. W Karkonoszach natomiast wskutek ochłodzenia klimatu powstały warunki dla powstania lodowców górskich. Granica wiecznego śniegu obniżyła się do 1000 - 1200 m. W lejach'źródłowych górskich odcinków dolin rzecznych gromadził się śnieg. Śnieg zamienił się w lód. Ten, spływając w dół, niszczył podłoże. Z czasem leje źródłowe przekształciły się w kotły wypełnione lodem i śniegiem. Z kotłów lód wypływał w postaci jęzorów lodowcowych, o których można powiedzieć, że były to raczej małe języczki, gdyż liczyły zaledwie 2 km. Choć dzisiaj nie ma już lodowców, tu w Wielkim Kotle możemy podziwiać ogrom pracy, jaki wykonał lód. Ocieplenie klimatu sprawiło, że jęzor lodowca zaczął się cofać. Nie stało się to natychmiast, lecz stopniowo. Każdy postój jęzora zaznaczył się na stoku Karkonoszy pozostawieniem moreny recesyjnej. Patrząc z góry, łatwiej je dojrzeć. Siedząc natomiast nad Śnieżnymi Stawkami, możemy jedynie zaobserwować jeden z nich od południa i drugi od północy. My natomiast siedzimy między nimi. Z tego też powodu powstały Śnieżne Stawki, których woda jest uwięziona między utworami polodowcowymi moren.

Dzisiaj to miejsce odwiedzają turyści, a jeszcze nie tak dawno żyły tu niedźwiedzie, rysie, nad kotłami krążyły orły. To wszystko przeszło już do historii, którą powinniśmy pamiętać, aby zachować tak urokliwe miejsca jak te.

Ścieżka w dalszym ciągu przedziera się przez kosodrzewinę. Mijamy Śnieżne Stawki i wchodzimy na wał moreny recesyjnej. Z tego miejsca możemy podziwiać w pełni ogrom Wielkiego Kotła. Przed nami podmokła łąka, a za nią ostatni wał moreny recesyjnej zamykającej dno Wielkiego Kotła.

Opuszczamy Śnieżne Kotły. Niebawem będziemy je mogli podziwiać z góry. Ścieżka biegnie przez las i łagodnie opada aż do Rozdroża pod Wielkim Szyszakiem. Tu zielony szlak krzyżuje się z niebieskim. Szlak ten biegnie z Michałowic przez Trzy Jawory aż do grzbietu Karkonoszy. Zielony biegnie dalej w kierunku Przełęczy Karkonoskiej. Trasa naszej wędrówki przebiegać teraz będzie niebieskim szlakiem. Skręcamy w prawo i rozpoczynamy podejście na Przełęcz pod Śmielcem. Wczesną wiosną lub po obfitych opadach ścieżka ta zamienia się w mały potok. Tak dzieje się na wszystkich niemalże szlakach i dlatego nie powinno to nas zaskoczyć. Wychodząc powyżej granicy lasu i minąwszy załamanie stoku, ścieżka staje się bardziej łagodna. Po lewej stronie widać wierzchołek Śmielca. Szczyt ten wznosi się na wysokość 1424 m. Ciekawostką i swoistym kuriozum jest to, że Śmielec został nazwany przez Czechów Wielkim Szyszakiem. Nie byłoby nic dziwnego w tym, że obok polskiego Wielkiego Szyszaka znajduje się mniejszy, czeski Wielki Szyszak. Ale 7 km dalej na wschód znajduje się polsko-czeski Mały Szyszak, który choć mały z nazwy jest o 16 m większy. Dlatego też nasi sąsiedzi mogą śmiało twierdzić, że małe może być większe. Nie chcąc wprowadzać zbędnego zamieszania, docierając na przełęcz pod Smielcem, znajdziemy się na wysokości 1390 m. Biegnie tędy czerwony szlak. Skręcając w lewo dotarlibyśmy na przełęcz Karkonoską. My skręcimy w prawo w kierunku zachodnim. Przed nami ścieżka, która trawersuje północny stok Wielkiego Szyszaka. Jest to niemalże chodnik wykonany z bloków granitowych gołoborza, przez które będziemy przechodzić. Ułożył go przewodnik górski Fischer za sumę 10 talarów, które wyasygnował ze swojej kasy hrabia Schaffgotsch. Ścieżka lekko pnie się w górę. Niebawem docieramy na krawędź Śnieżnych Kotłów. Wielki Szyszak pozostawiamy z lewej strony. Przez szczyt biegnie zimowa droga oznakowana tyczkami. Jego wysokość wynosi 1509 m, co sprawia, że jest on po Śnieżce najwyższym szczytem polskich Karkonoszy. Należy również podkreślić, że jest on najwyższym granitowym szczytem nie tylko naszej części tych gór. W 1888 r. na jego wierzchołku wyrosła pięciometrowa kamienna piramida. Ustawili ją członkowie Jeleniogórskiego Towarzystwa Gimnastycznego na cześć przywódcy Rzeszy, cesarza Wilhelma I. Piramidę wieńczyła ozdobna litera "W" i napis "Dziękujemy założycielowi Rzeszy Niemieckiej". Tak jak rzesza się rozpadła, tak i piramidę nadgryzł ząb czasu.

W północno-zachodni stok Wielkiego Szyszaka wcina się Wielki Śnieżny Kocioł. Mały Kocioł natomiast wcina się w północno-wschodni stok Łabskiego Szczytu. Jeszcze nie tak dawno byliśmy tam na dole, teraz możemy spojrzeć w dół. Pomimo zabezpieczeń należy uważać. W XIX w. jedną z atrakcji turystycznych było rzucanie w czeluść kotła bloków skalnych. W 1825 r. przy próbie zepchnięcia takiego bloku, ku przerażeniu zebranych turystów do kotła spadł przewodnik Anton. Upadku nie przeżył. Niemniej jednak w dalszym ciągu zrzucano bloki skalne do kotła. Gdy powstało tu schronisko, zamontowano nawet moździerz do wystrzeliwania kamieni. Dzisiaj chyba nikomu nie trzeba przypominać, że Śnieżne Kotły znajdują się na terenie ścisłego rezerwatu przyrody.

W odróżnieniu od przewodnika Antona pewien narciarz z Jeleniej Góry mógł powiedzieć o wielkim szczęściu. W 1912 r. spadł do Wielkiego Kotła i się nie zabił. Pomimo wszystko lepiej nie sprawdzać, czy i nam dopisałoby szczęście.

W czasie niepogody można skryć się za Czarcią Amboną (1490 m). Skałka ta jest bardzo dobrym punktem widokowym. U podnóża jej znajdował się kiedyś szałas służący turystom za schronisko. W 1837 r. hrabia Schaffgotsch sprawił, że powstało tu pierwsze w Karkonoszach schronisko. Po zniszczeniu go przez huragan w 1858 r. wzniesiono kamienny budynek. Trochę później na przełomie 1896/1897 powstał wielopiętrowy budynek z wieżą widokową. Schronisko to zapewniało 84 miejsca w 44 luksusowych pokojach. Z wieży widokowej rozpościerała się panorama obejmująca teren od Landskrone na zachodzie (okolice Zgorzelca), po Ślężę na wschodzie. Po 1945 r. schronisko to nosiło nazwę "Wawel" i powoli podupadało. Od maja 1961 r. przestało ono pełnić funkcję schroniska i stało się stacją przekaźnikową TV.

Czas opuścić Wielki Szyszak i Śnieżne Kotły. Naszą wędrówkę będziemy kontynuować czerwonym szlakiem. Ścieżka zamienia się w szeroką drogę. Za stacją przekaźnikową od czerwonego szlaku odbija żółty szlak w kierunku schroniska Pod Labskim Szczytem. Czerwony szlak omija od południa Labski Szczyt. Tworzy on rumowisko skalne wznoszące się ok. 30 m nad spłaszczeniem głównego grzbietu. Wędrujemy obecnie przez Łabską Łąkę, znaną ze źródła Łaby. Źródło znajduje się po czeskiej stronie ok. 500 m od granicy, na wysokości 1386 m. Na wysokości źródła do czerwonego szlaku dochodzi od strony czeskiej żółty szlak. W miejscu tym nie ma turystycznego przejścia granicznego. Znajduje się ono dalej za Twarożnikiem. Czerwony szlak trawersuje płaski stok Sokolnika wznoszącego się nad Szrenickimi Mokradłami. Droga jest tak płaska, że tylko otaczająca sceneria utwierdza nas w tym, że jesteśmy w górach. Docieramy do Twarożnika (1320 m), który jest granitową skałką o wysokości 12,5 m. Nazwę zawdzięcza najwyższemu głazowi, który kształtem przypomina gomółkę sera. Rozpościera się stąd panorama na Mokrą Przełęcz i Szrenicę. Po przeciwnej stronie przełęczy wznosi się grupa skałek zwanych Trzema Świnkami. Od niedawna poniżej Twarożnika znajduje się turystyczne przejście graniczne. Uwaga! W miejscu tym od czerwonego szlaku odbija również czerwony szlak do Voseckiej boudy.

Przed nami ostatni odcinek naszej wędrówki. Wędrując szeroką drogą mijamy Mokrą Przełęcz. Byliśmy tu już w naszej wędrówce. Obecnie zmierzamy w kierunku Trzech Świnek. Skąd ta nazwa? Dawno, dawno temu, były sobie świnki trzy. Tak zaczynają się prawie wszystkie bajki. A geolodzy i geomorfolodzy rozpoczną inaczej. W starszym trzeciorzędzie w Sudetach panował klimat tropikalny, ciepły i wilgotny. Te warunki przy względnym spokoju tektonicznym sprzyjały głębokiemu wietrzeniu chemicznemu. Wietrzenie to atakowało przede wszystko skały mniej odporne, wykorzystując spękania masywu granitowego. Gdy w młodszym trzeciorzędzie doszło do wypiętrzenia Karkonoszy, nastąpił z kolei etap usuwania zwietrzeliny. Ten proces trwa do dzisiaj. Tkwiące w zwietrzelinie bloki skalne pozostały. Niektóre z nich lezą jedne na drugich, inne stoją samotnie lub tworzą całe grupy skałek. Tak jest z Trzema Świnkami.

Jednak teorie naukowe bledną przy podaniach ludowych. Duch Gór, Liczyrzepa, zapragnął poznać życie i pracę ludzi. Zatrudnił się jako świniopas u Antoniego Glądały z Piechowic. Gospodarz ten był chytrym człowiekiem, a skąpstwo jego posunęło się aż do tego stopnia, że swego syna pochował nago w ziemi, bo mu było szkoda portek i koszuli. Duch Gór był dobrym świniopasem. Z czasem Antoni Glądała zaczął zwalniać innych, a ich obowiązki przejmował Liczyrzepa. Wszystko potoczyłoby się może inaczej, ale Duch Gór postanowił porzucić pracę u Glądały. Ten, chcąc zatrzymać go u siebie, postanowił go oskarżyć o kradzież świń. Wybrał trzy sztuki, włożył do worka i wyniósł wysoko w góry w okolice Szrenicy. Następnego dnia przeliczył świnie, a że brakowało trzech, oskarżył Liczyrzepę o kradzież i sprzedanie ich. Karą miało być przepracowanie u niego dziesięciu lat. Glądała jednak nie wiedział z kim miał do czynienia. Duch Gór chwycił gospodarza za kołnierz, zarzucił na plecy i jak tamten świnie, tak on Glądałę zaniósł pod Szrenicę. Tu go postawił, coś wyszeptał, a świnie stawały się coraz większe. Gdy stały się wielkie jak domy, pękły i zamieniły się w skały. Stoją tam do dzisiaj, przypominając o skąpstwie i nieuczciwości Glądały.

Minąwszy Trzy Świnki, dochodzimy do skrzyżowania dróg i szlaków. Tu czerwony szlak biegnie prosto w dół w kierunku Hali Szrenickiej. Czarnym szlakiem natomiast dotrzemy na szczyt Szrenicy, która góruje na końcu drogi.